Dzisiaj o 6.00 rano, wstaliśmy z pełnym uśmiechem na twarzy. Zaczynają się prace ziemne na naszej Sarnii. O 8.00 zahaczyliśmy jeszcze o geodetę i odebraliśmy mapę na folii do celów projektowych, którą od razu dostarczyliśmy projektantowi.
Z zapałem i w pośpiechu udaliśmy się na działkę. O 9.00 miał przyjechać ciężki sprzęt do wyrównywania terenu i wyciągania korzeni. Sprzęt przyjechał ale o 10.00. Zabrał się do pracy, jednak po chwili okazało się, że nie daje rady. Szef także się pojawił. Wcześniej uznał, że ta maszyna starczy, jednak nie. Niestety inna maszyna (większa), jest zajęta.
Dodatkowo dzisiaj chcieliśmy wyrównać teran koło starodrzewia. Tam ma być miejsce na grillownie. Szef firmy obiecał, że przyśle za 2h ciągnik z bronem. Nie mając co robić, zebraliśmy się i pojechaliśmy nad jezioro. Zrobiliśmy sobie piknik. Po 2h przyjechał ciągnik i zabrał sie do pracy i ...znowu, maszyna nie daje rady. Po 5 minutach ciągnik się zawinął
Na naszą działkę faktycznie trzeba ciężki sprzęt.
Jedynym miłym akcentem był gość co nas odwiedził: